Kreanikacja Joanna Rzońca
Zespół Deficytu Natury

Czy też na to „chorujesz”? Zespół Deficytu Natury

Żyjesz w mieście? Jeśli tak, to może czujesz czasem jakby całe Twoje życie zamknięte było w betonowym pudełku… Owszem – miasta się zmieniają. W niektórych zwiększa się przestrzeń terenów zielonych. Wielu ludzi mieszkających nawet w dużych metropoliach pielęgnuje też swoje prywatne „ogrody” na balkonach czy w mieszkaniach. Wielu spędza czas w towarzystwie kompana reprezentującego inny gatunek.

Czy to wszystko jednak wystarcza, by czuć się częścią wielkiego projektu „Ziemia”?

Okazuje się, że nie bardzo…

Znane jest Ci określenie „Zespół Deficytu Natury”?
To nowe pojęcie, które niedawno pojawiło się w przestrzeni publicznej. Jest to efekt tego, że nasza cywilizacja w coraz większym stopniu odsuwa nas od natury.

Obecnie ogromna liczba ludzi mieszka w miastach.

Ja mieszkam w mieście. Ty prawdopodobnie też.

Czy to dobrze? Z jednej strony miasta są ośrodkami gospodarki, edukacji i kultury. W jakimś sensie żyje się w nich łatwiej, bo dostęp do wielu dóbr i osiągnięć cywilizacji jest dużo większy niż poza nimi.  Ale coś za coś. Na co dzień raczej nie myślimy o tym, że płacimy za te udogodnienia naprawdę dużą cenę…

„Miastowi” stanowią w Polsce ok. 60% społeczeństwa.

Raport przygotowany przez Departament Spraw Ekonomicznych i Społecznych ONZ (DESA) pokazuje, że w skali świata nie jest wcale lepiej. W 1950 r. tylko 30% ludzi mieszkało w miastach, dzisiaj jest ich 54%, a przewiduje się, że w 2050 r. 2/3 ludności świata zamieszka w mieście.

Jak wygląda nasze „miastowe” życie?

Mamy sklepy, szkoły, ośrodki zdrowia, kina, biblioteki, teatry i muzea na wyciągnięcie ręki. Jeśli któreś z tych miejsc nam nie odpowiada, to zazwyczaj nie ma większego problemu, by skorzystać z oferty innego.

Zamiast po łąkach i lasach chodzimy jednak po zatłoczonych, wybetonowanych ulicach.
A wolny czas spędzamy raczej nie w bibliotekach i teatrach, ale w galeriach handlowych i hipermarketach. Nasze oczy wciąż wpatrzone są w ekrany: smartfonów, tabletów, laptopów, telewizorów. Wiem, co powiesz – na wsi też mają takie ekrany. Wiem, ale w miastach jest ich mimo wszystko znacznie więcej: są telebimy przed hipermarketami, jest telewizja tramwajowa, elektroniczne mapy miasta lub plany galerii handlowych…

Do tego dochodzi jeszcze chorobliwy pośpiech i wieczna pogoń (sama w tym uczestniczę i coraz częściej zadaję sobie pytanie: za czym?) oraz straszny HAŁAS. Ten ostatni szczególnie daje mi się we znaki i negatywnie wpływa na moje funkcjonowanie (czy u Ciebie też tak jest?).

No i zanieczyszczenie. W miastach żyjemy w naprawdę niesprzyjającym środowisku jeśli chodzi o oddziaływanie szkodliwych substancji na organizm.

To wszystko razem wzięte odbija się oczywiście zarówno na naszym zdrowiu psychicznym, jak i fizycznym.

Czegoś jest za dużo a czegoś jednak brakuje…

Nadmiar bodźców, zanieczyszczenia, stres – przy równoczesnym niedostatku kontaktu z naturą zyskał jakiś czas temu swoją nazwę. „Zespół deficytu natury” to określenie po raz pierwszy zastosowane przez dziennikarza i pisarza Richarda Louva. Spopularyzował je dzięki swojej książce „Ostatnie dziecko lasu” i szybko podchwycone zostało ono również przez lekarzy.

I chociaż na razie nie jest to jeszcze uznane za jednostkę chorobową w medycznym znaczeniu, to coraz częściej problem ten pojawia się w publikacjach i na konferencjach medycznych.

Czym przejawia się ZDN?

  • trudności w koncentracji
  • nadpobudliwość
  • zanik sprawności fizycznej
  • choroby cywilizacyjne (otyłość, cukrzyca, itp.)
  • krótkowzroczność (za dużo ekranów!)
  • brak poczucia sensu w podejmowanych codziennych działaniach
Remedium na ZDN

Kontakt z naturą jest najlepszą receptą na ten stan! I nie chodzi o to, żeby rzucić wszystko i przeprowadzić się do lasu jak Ted Kaczynski, czy żyć w zupełnie głuchej głuszy jak Chris McCandless. Nie trzeba wcale zanegować całości systemu i zupełnie go odrzucić, by pozbyć się przytłaczającego często obciążenia „darami” miasta i miejskiego życia.

Co powiesz na spacer w lesie przynajmniej raz w tygodniu? Osiągalne? Zmieści się w Twoim grafiku? To może być nawet podmiejski lasek, czy łąka. Ważne, żeby miasto zniknęło z horyzontu przynajmniej na kilka godzin. Potem będzie można do niego wrócić 😉

Jeśli możesz sobie pozwolić na dłuższe wyjazdy w plener, to korzystaj z tego za każdym razem, gdy pojawia się okazja. To działa pozytywnie na zmysły. Stymuluje je w odpowiedni sposób, ale równocześnie koi. I wiesz co? Nie ma w tym sprzeczności!

Ale na tym nie koniec.

Spójrz co jeszcze dobrego przynosi nawet 2-3 godzinny spacer na łonie natury:

  • dobrze oddziałuje na równowagę psychiczną
  • pomaga zachować sprawność fizyczną i lepsze dotlenienie organizmu
  • pomaga utrzymywać uwagę i koncentrację w dobrej formie
  • wspomaga kreatywność – zabawa na świeżym powietrzu na łonie przyrody rozwija pomysłowość!
  • daje inspirację do działań twórczych – przynosi natchnienie poetom, pisarzom, malarzom, reżyserom filmowym, kompozytorom i piosenkarzom (a przecież w różnych momentach życia zdarza się nam którymś z tych artystów być!)
  • daje poczucie harmonii ze światem i z samym/samą sobą
  • nadaje sens codziennym działaniom oferując świadomość uczestnictwa w Wielkim Projekcie Życia naszej planety

Diagnoza: Zespół Deficytu Natury

Recepta: spacer po lesie, lasku lub terenach zielonych poza miastem
Aplikuj sobie to lekarstwo o każdej porze roku, przynajmniej raz w tygodniu. Nie musisz konsultować się z lekarzem i farmaceutą. Możesz częstować nim osoby trzecie.